piątek, 23 czerwca 2017

Eurydyka nie tańczy na lodzie / Monodram „Cień” Kamili Sammler w Teatrze im. Jaracza w Łodzi

Fot. Sergiusz Sachno / zdjęcie z próby

To przedstawienie może sprawiać kłopot. Odbiorczy. Kamila Sammler w tak znaczącym stopniu wypełniła osobistymi odniesieniami oparty na tekście Elfriede Jelinek monodram „Cień”, że pewne dość widoczne niedomagania tracą na znaczeniu. Ale czy można całkiem nie liczyć się z nimi? Czy bezpośredniość przekazu może unieważnić kształt „przekaźnika”?

Jelinek połączyła w swoim utworze dwa zamierzenia: pokazała mit o Orfeuszu i Eurydyce, ale głos oddała jej, czym rewaloryzuje tę niemą i nieco bezwolną postać, a tym samym poddaje krytyce współczesną kobiecość promowaną przez popkulturę – poddawaną dyktatowi wiecznej młodości, próżną, mającą kochać bezwolnie i bezkrytycznie. Służy jej do tego wizerunek Orfeusza, ukazanego jako zniewalającego tę kobiecość idola i gwiazdora estrady (gra go, obecny tylko głosem, Ireneusz Czop, tworząc kapitalną, błazeńską rolę… jodłującego pyszałka i durnia). Wybawienie ukochanej nimfy z Hadesu będzie kolejnym pompującym jego ego dokonaniem, powodem do puszenia się. Eurydyka rozumie to i w akcie wybijania się na własną wolność wybiera wieczność w krainie umarłych, co dla niej oznacza także krainę wiecznej konfrontacji z własną przeszłością, krainę milczenia – jej głos nie będzie słyszany na powierzchni.[...]

Pełen tekst recenzji na portalu:
http://e-kalejdoskop.pl/teatr-a214/eurydyka-nie-tanczy-na-lodzie-r5286

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz