sobota, 28 stycznia 2017

Z Hertza: Każde społeczeństwo musi wypracować "nowoczesność" samo dla siebie


Zainteresowany, poszczuty niejako książką Wyki, sięgnąłem po Próchno Berenta i przeczytałem je raz jeszcze, po wielu latach. To, co niegdyś tak mnie raziło, co wydawało mi się bardzo niesłuszne, bo naiwne, apoteozą modernizmu, teraz okazało się surową, ostrą krytyką sztuki takiej, jak ją rozumiał współczesny Berentowi krąg artystów w kraju i na Zachodzie.

Próchno jest może jedyną polską książką, która mówi o demonizmie sztuki, o niszczącym działaniu chłodnego kunsztu artysty na jego moralność. Właściwie należałoby przeprowadzić porównanie założeń Próchna  z tezami Doktora Faustusa Tomasza Manna [...]Jest to bowiem jedna z niewielu wypowiedzi artysty polskiego o istocie sztuki i, co ważniejsza, jest to wypowiedź człowieka świadomego, że tamta "monachijska", "nowoczesna" koncepcja sztuki nie ma zastosowania w Polsce, że będzie tu czymś sztucznym i nieprawdziwym [...] Próchno jest świadectwem rodzącej się w pokoleniu postmodernistycznym świadomości, że każde społeczeństwo musi wypracować "nowoczesność"  samo dla siebie, że nie można jej pożyczyć, że musi to być "nowoczesność" na miarę potrzeb tego społeczeństwa".

P. Hertz, Modernizm, czyli dwa zaścianki [w:] Ład i nieład, PIW 1964

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz