Klasyka chłodna jak stal i żarliwie ludzka. Podsumowanie NKE 2016

4. Międzynarodowy Festiwal „Nowa Klasyka Europy” w Łodzi: odświeżające spojrzenie na teatr, także gdy zajmuje się polityką.

4. Międzynarodowy Festiwal Klasyki Światowej „Nowa Klasyka Europy” zakończyło „Pole bitwy”, które rok temu Peter Brook i Marie-Hélène Estienne zrealizowali w paryskim Théâtre des Bouffes du Nord. Sprowadzenie nowego dzieła jednego z twórców tzw. drugiej rewolucji teatralnej podniosło rangę imprezy nawet, jeśli kosztami jego zaproszenia Teatr im. Jaracza podzielił się z wrocławską Olimpiadą Teatralną - tam w Europejskiej Stolicy Kultury „Battlefield” pokazany był w weekend. I nawet jeśli sam 91-letni reżyser, mimo deklaracji, nie przyjechał. Spektakl dopełnił dobrze pomyślaną dramaturgię NKE.

Ale szczerość i ważność tego sprowadzonego do minimum teatru co jakiś czas zderzała się z poczuciem czystego estetyzowania podjętego tematu. To pewnie przez kontakt z teatrem trochę niedzisiejszym, nieco rapsodycznym teatrem opowieści (chwilami szkatułkowej) snutej niejako przy blasku ogniska. Brook wrócił tu do wątków z wielogodzinnego głośnego epickiego spektaklu „Mahabharata”, na kanwie hinduistycznego poematu. Zaiste, czuło się, że forma, w jaką ujął wątki z tej filozofii bardziej należy do świata kontrkultury lat 60. i 70., na wzór teatru Grotowskiego przesiąkniętej kulturą Wschodu, niż teraźniejszości. Ale i tak konfrontowanie z nimi europejskich religijności i filozofii za pośrednictwem znaków i symboli, które wypracował Brook, było intrygujące (bo czym w końcu jest czas mierzony ludzkim postrzeżeniem?). „Battlefield” to wydarzenia z ostatniego rozdziału poematu, dziejące się po wyniszczającej wojnie między dwoma klanami. W jej cieniu stary i nowy król, targani wyrzutami sumienia i pozbawieni rodzin, analizują swe decyzje. Brook wyprowadza z tego wnioski dotyczące wielu aspektów ludzkiego bytu. Także wojny, która wcześniej lub później musi nastać (człowiek inaczej nie potrafi, a potem długo podnosi się z upadku) i cechom prawdziwie światłych mężów, który oddaje się władzę. To było wymowne- widzowie NKE obejrzeli „Battlefield” w dniach wyboru nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Brook dał wobec tego dystans, chwilowy spokój ducha. Kapitalnie obsadził też aktorów. Jared McNeill, Ery Nzaramba, Sean O’Callaghan i Carole Karemera wywodzą się z różnych krajów i kultur, a suma ich powierzchowności każe myśleć o ogólnoludzkiej wspólnocie i o tym, co ją spaja. Każdy z nich to też wyrazista osobowość. Pod ręką Brooka drobnymi zmianami głosu, postawy, sposobu poruszania się wchodzą oni w kolejne postaci, a w przypowieściach - także w zwierzęta: jastrzębia, gołębia, robaka uciekającego przed rydwanem. Te wyprowadzone z ich głębi metamorfozy, bez porzucania własnego „ja”, w sposób trudny do wypowiedzenia połączyły aktorów z widownią. Ostatnie słowo należało zaś do Toshiego Tsuchitori, który improwizując na bębnie oddalił aktorów i widzów o „tu i teraz”. Gdy przestał, zapadła długa cisza...

A sam festiwal? Po czterech edycjach jest już pewna prawidłowość - każda była kuratorską wariacją Romana Pawłowskiego wokół pewnych tematów i estetyk. Tegoroczną naznaczył on coraz panoszącą się i wykorzystującą różne formy przemocy politycznością. Zagreb Youth Theater pokazał „Hamleta” jako emocjonujący, choć chłodny (ale czysty w intencjach) teatr polityczny, w którym kontrowersyjny Oliver Frljić pokazał się jako reżyser rzetelny i konsekwentny. Z dwóch dzieł Christiane Jatahy i Companhia Vertice tym wybitnym było pełne empatii „What if they went to Moscow?” z odświeżającym myśleniem m.in. o filmie w teatrze. W „Julii” wideo było środkiem wywierania rasowej przemocy wobec aktorów. O jałowym mocowaniu się Michała Borczucha z „Czekając na Godota” w spektaklu gospodarzy pisaliśmy i wypada tylko ubolewać, że obsadzeni tam dużej rangi aktorzy nie mieli jak pokazać kunsztu, inaczej niż np. Krešimir Mikić, Sreten Mokrović (ZYT) i Julia Bernat z Rio de Janeiro (po prawdzie w trzech czwartych Polka). Jeśli zaś NKE chce iść też w program towarzyszący, nie mogą nim być spektakle z własnego repertuaru lub wydarzenia przygotowywane ad hoc.



Artykuł ukazał się wcześniej w "Dzienniku Łódzkim" i na portalu gazety: 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz