czwartek, 23 marca 2017

Zło nie używa bezpieczników / „Lovecraft” w Teatrze Studyjnym [RECNZJA]

Fot, Alicja Bloch / Teatr Studyjny w Łodzi
Czy da się wykorzystać sztafaż filmów grozy, by w teatrze opowiedzieć historię, która wykracza poza ramy rozrywki i obcowania ze strachem z pozycji telewizyjnego widza? Łukasz Kos daje odpowiedź twierdzącą, a pomaga mu w tym sztuka Roberta Bolesty.

Przeniesione w przestrzeń sceny Teatru Studyjnego i poddane estetyzacji motywy, typowe chwyty, rekwizyty, postaci i całe sceny – często z kina klasy „B” – tracą ekranową oczywistość i przewidywalność. Coś drapie w ścianę, a za plecami widzów bezszelestnie przemykają jakieś istoty. Biała dama (Agata Turkot) okazuje się królową Jadwigą, która z grobowca na Wawelu rzuca… egipską klątwę – i polemizuje z bogoojczyźnianą, paternalistyczną wizją polskiej historii. Świat staje w ogniu, gdy Lovecraft (Michał Styczeń) pali akt urodzenia przy złorzeczeniu księdza-urzędnika, sunącego po scenie ze stołem-ołtarzem i diabolicznymi ministrantami – „satanistyczne” bluźnierstwo staje się odpowiedzią na rozpacz istnienia, wypisaniem się jednostki z wszelkich struktur. Wszystko to bez ironicznego cudzysłowu, za to z dawką czarnego humoru. 

Pełen tekst recenzji ukazał się w kwietniowym numerze miesięcznika „Kalejdoskop”. Niebawem na blogu czytaj też: Podsumowanie sezonu 2015/2017 w łódzkim teatrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz